Siedem Szczytów – Dwójka z przodu
Ultramaraton przez duże “U”. Koniec pewnego rozdziału mojej kariery ultra. Tu jest wszystko, dosłownie. Bez cenzury, ale za to z pikantnymi szczegółami. Zapraszam.
Ultramaraton przez duże “U”. Koniec pewnego rozdziału mojej kariery ultra. Tu jest wszystko, dosłownie. Bez cenzury, ale za to z pikantnymi szczegółami. Zapraszam.
Miało być spokojne 100 km po Beskidzie Wyspowym bez sponiewierania, a skończyło się na ultra horrorze z happy endem.
Sto mil. Stop siedemdziesiąt kilometrów. Prawdziwy ultra-łomot. Jak zwykle pot i łzy, ból i cierpienie. Ponad doba na szlaku, walka do samego końca i jazda na rezerwie. Działo się!
150 km! Sto pięćdziesiąt! Tyle kilometrów przegiegłem przez Beskid Niski. Było błoto, pot, łzy i mięso. Dużo mięsa. Bardzo dużo. Szczegóły w środku