Ultra Miles of Beskid Wyspowy – Bieg po ogórkową
Miało być spokojne 100 km po Beskidzie Wyspowym bez sponiewierania, a skończyło się na ultra horrorze z happy endem.
Miało być spokojne 100 km po Beskidzie Wyspowym bez sponiewierania, a skończyło się na ultra horrorze z happy endem.
Tym razem coś z innej beczki. Maraton po asfalcie. 42 pełne emocji kilometry razem z moją wzruszającą historią kariery biegowej. Bo tak naprawdę to od asfaltu się zaczęło.
Sto mil. Stop siedemdziesiąt kilometrów. Prawdziwy ultra-łomot. Jak zwykle pot i łzy, ból i cierpienie. Ponad doba na szlaku, walka do samego końca i jazda na rezerwie. Działo się!
150 km! Sto pięćdziesiąt! Tyle kilometrów przegiegłem przez Beskid Niski. Było błoto, pot, łzy i mięso. Dużo mięsa. Bardzo dużo. Szczegóły w środku
O biegu, który nie chciał się odbyć. Niepokorny Mnich był przekładany 3x, ale ostatecznie się udało. Przebiegłem 95 km przez Pieniny w ponad 30 stopniowy upale.